Geoblog.pl    autopodroznicy    Podróże    Cinquecento z Krakowa do Dakaru 2006    Senegal i nasz cel Dakar
Zwiń mapę
2006
02
lip

Senegal i nasz cel Dakar

 
Senegal
Senegal, Dakar
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 10552 km
 
Po licznych mniej lub bardziej przyjemnych przeżyciach w Mali wjeżdżamy do Senegalu. Granicę przekraczamy późno w nocy bezproblemowo, a to za zasługą trwających Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej. Wszyscy pogranicznicy zaaferowani meczem Włochy -Niemcy nie stwarzali żadnych problemów.
Wbijali pieczątki w paszporty podczas gdy oczy wlepione były w ekran.

Zanim wjechaliśmy do Dakaru postanowiliśmy zespawać wspornik poduszki silnika, aby być spokojniejszym na dalszą drogę. Za 2000 CFA młody chłopak bezproblemowo podjął się zadania. Wykonał je z ?należytą? precyzją. Wspornik wytrzymał do Polski.
Pobyt na plaży w miejscowościach na południe od Dakaru lepiej sobie darować.
Jeżeli nie wybierze się turystycznej enklawy, to plaża będzie jak śmierdzące wysypisko śmieci.
Urządziliśmy sobie 2 godzinne safari po Parku Bandiaga. I jak myślimy mało kto miał przyjemność jeździć samochodem w towarzystwie nosorożców, żyraf, antylop, a także żółwi lądowych. Jako, że nosorożce są krótkowzroczne można było całkiem blisko do nich podjechać, spokojnie wysiąść i zrobić zdjęcia. Cinquecento na pewno wcześniej nie widziały. Na kąpiel z krokodylami się nie zdecydowaliśmy. Za wjazd do parku można płacić w Euro i kosztuje to 2 osoby z przewodnikiem i samochód 30 E.

Dakar - symboliczna stolica ze względu na coroczny rajd samochodów terenowych był celem naszej wyprawy.
Kraków ? Dakar przy udziale Fiata Cinquecento, to chcieliśmy osiągnąć i tego dokonaliśmy.
Dakar niczym nie odbiega od europejskich stolic. Wysokie wieżowce, restauracje na wysokim poziomie, liczne hotele, a i białych francuskojęzycznych turystów nie brakuje.
Jedyna rzecz jaka różni go od Warszawy, Berlina czy Barcelony to brak McDonalda.
W Saint Louis poznaliśmy Belga pracującego dla organizacji rządowej wspierającej Senegal. Na okres 3 lat rząd belgijski przeznaczył 23 mln Euro pomocy z czego ponad połowę w postaci maszyn np. do budowy dróg, technologii i urządzeń. Jednak od 2 lat maszyny nie zostały nawet podłączone bo brakuje siły roboczej. Senegalczycy czekają na białych robotników z Europy. A przecież w obsłudze walca nie ma nadzwyczajnej filozofii - jazda w przód , tył - to chyba wszystko co walcem można robić?!
Ale jak się nie komuś nie chce to i cud nie pomoże.
Najlepszym przykładem na dość oporną na pracę naturę pokazała sprzedawczyni w jednym ze sklepów. Zabieram 3 butelki Coca-Coli podchodzę do kasy i słyszę w oddali:
- nie chce mi się wstać, tak mi dobrze się leży niech Pani idzie gdzie indziej.
Nie mam więcej pytań, podobne sytuacje powtarzały się często, choć są i też tacy, którzy od rana do wieczora z pominięciem tych najcieplejszych godzin pracują na roli. Jednak tych drugich jest o wiele mniej w stosunku do tych pierwszych.

Wiele przekraczaliśmy granic podczas naszych wypraw jednak granicy w Rosso pomiędzy Senegalem a Mauretanią nigdy nie zapomnimy. Nieład to nie odpowiednie słowo by opisać jaki burdel tam panuje.
To najbardziej skorumpowana granica jaką przyszło kiedykolwiek nam przekraczać. Jest to granica na rzece Senegal, a co za tym idzie przeprawa promowa. Mając wbity już wyjazd z Senegalu i dodatkowo pieczątki sekcji celnej czyli również wyjazd samochodu z terytorium Senegalu wydawałoby się, że tylko trzeba wjechać na prom, a jednak...
Była 17.52 wszyscy już wjechali na prom, zostaliśmy tylko my, pogranicznik zwraca się do Nas:
- 20 Euro
- za co? - spytaliśmy
- to czekajcie do jutra - padła odpowiedź
Wiedział, że nie mamy wyjścia- był to ostatni prom tego dnia.
Minuty upływały... o 17.55 mówi do mnie:
- weź 2 paszporty prawo jazdy, zieloną kartę i chodź za mną a brat niech wjedzie na prom.
Wybiegam z baraku ze świstkiem w ręku, widzę jak prom odpływa, biegnę...
Prom siÄ™ powoli oddala, przyspiesza...
Ja z paszportami w ręku, dokumentami od samochodu podbiegam do brzegu rwącej rzeki i słyszę:
- skacz!!! Jola skacz!!!
- no skacz!!!
Czarnoskórzy celnicy widząc, że wchodzę do wody złapali mnie za ręce, szarpią, coś mówią, ja nie rozumiem, wyrywam się, skaczę do wody i ... stało się...
Wyrwa około 10 m głębokości, wpadam pod powierzchnię wody, ściskając dokumenty w dłoniach wypływam. Płynę za promem, widzę Dominika - chce skakać mi na ratunek- trzymają go... ale widzę też 2 ogromne śruby i wiry.
Zawracam... Zostaje wyłowiona, ale widzę, że prawo jazy (to nowe, laminowane) wyślizgnęło mi się z dłoni i unosi się na powierzchni wody, rzucam się znów tym razem by je wyłowić. Wszystko działo się tak szybko, pamiętam, że ktoś łapie mnie za ręce i wyciąga na brzeg.
Podbiega pogranicznik, obejmuje ramionami odpychając szarpiących mnie ludzi. Pokazuje odpływającemu Dominikowi, że nic mi nie jest, żeby się uspokoił.
Myślę co robić?! Przecież po drugiej stronie rzeki jest Mauretania a ja mam co prawda całe mokre ale wciąż paszporty i wszystkie dokumenty od samochodu, a Dominik jest już prawie na drugim brzegu.
Zauważam pirogę - małą łódkę, pytam czy mógłby mnie ktoś nią przewieźć na druga stronę rzeki. Dopływamy, czeka na mnie celnik mauretański, wyrywa prawo jazdy, zieloną kartę i odchodzi. Podbiega Dominik, mówię mu, że ten gościu zabrał dokumenty. Biegnie za nim i słyszy:
- nie mam twoich dokumentów ale za 10 Euro pomogę Ci je znaleźć.
- masz zapłacić za łódź, która przywiozła Twoją siostrę, prom, którym Ty przypłynąłeś, dla mnie 10 Euro i na pewno dokumenty się znajdą.
Jeśli ktoś cierpi na niedobór emocji w życiu szczerze polecam granicę w Rosso.
Od tego momentu to już tylko droga powrotna do domu.


 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (8)
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
  • zdjÄ™cie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
autopodroznicy
Dominik Stokłosa
zwiedził 6.5% świata (13 państw)
Zasoby: 55 wpisów55 2 komentarze2 66 zdjęć66 0 plików multimedialnych0